Aktualności
15-12-2023
O problemach z suszą oraz wypłatą odszkodowań, a także o sprawie aplikacji suszowej rozmawiamy z Emilem Mieczajem, rolnikiem z zachodniopomorskiej Solidarności Rolników Indywidualnych.
Jak susza wpłynęła na gospodarstwa rolne? Jak wygląda sprawa odszkodowań za straty poniesione przez rolników w czasie suszy?
Emil Mieczaj: Na terenie województwa zachodniopomorskiego mamy taką kumulację, bo przez 5 lat występowały klęski w wielu miejscach, ubezpieczenie od suszy nie działa. Mamy gospodarstwa, które mimo wyszacowania przez zakład ubezpieczeń 36% w uprawie, odszkodowanie wyniosło praktycznie tyle, ile wynosiła składka płacona przez rolnika, a przy 36% nie pokrywała składki całościowej, łącznie z tym co dopłaciło Ministerstwo Rolnictwa, dopłaty do ubezpieczeń, więc jedyną formą jaka jest możliwa dzisiaj dla przetrwania, bo mówimy już o przetrwaniu jest pomoc ze strony ministerstwa. Na ostatnim spotkaniu z minister rolnictwa panią Anną Gembicką wynegocjowaliśmy albo wywalczyliśmy pewną formę pomocy, tzn. pomoc pomiędzy 10 a 40% w kwocie 500 zł i powyżej 40% w uprawach 1000 zł. Te kwoty są pomniejszone o połowę, jeśli nie posiada się ubezpieczenia obowiązkowego. Dodatkowo wywalczyliśmy również to, aby pomoc do łąk do użytków zielonych była powiększona dla gospodarstw hodowlanych do tej kwoty, którą wymieniłem o 50%. Ale też nie było pomocy do użytków zielonych, jeśli nie posiada się hodowli przeżuwaczy. Ja w tym roku wykosiłem około 20 gospodarstw sąsiednich, czyli te gospodarstwa nie ponosiły strat, nie mające hodowli, nie miały strat, bo te koszty poniosłem ja i ta forma jakaś rekompensaty powinna być, bo my inaczej nie przetrwamy. Dla 40 mamek wykonałem w tym roku 200 hektarów, zebrałem 750 balotów siana. Praktycznie drugiego pokosu nie było z uwagi na to, że w wielu miejscach są programy rolno-środowiskowe, które tego drugiego pokosu zakazują. Rolnicy zgłaszają jedno koszenie i mimo iż ta trawa była, nie mogliśmy kosić z uwagi na przepisy. Pierwszy pokos traw na tym terenie był tak beznadziejny, że mówimy o 4 balotach z hektara, tam gdzie można było kosiliśmy drugi raz, ale tam, gdzie można było, na tym terenie, na którym ja gospodarze, tego drugiego pokosu nie było, był niedostępny. Bez tej pomocy nie przetrwamy. W wielu miejscach ta hodowla jest już bardzo dużym obciążeniem dla naszych gospodarstw i będziemy likwidować stada. Ja w tym czasie zlikwidowałem już odsadki, które miały być z przeznaczeniem na remont stada w przyszłości.
Jaka jest Pana opinia na temat aplikacji suszowej? Ustępująca minister Gembicka twierdzi, że rolnicy zaproponowali zmianę sposobu szacowania strat.
Emil Mieczaj: Z uwagi na niewłaściwe dane, które ta aplikacja obsługuje, są również niewłaściwe wyniki. Wywalczyliśmy z ministrem Telusem, powołanie z powrotem komisji składającej się z gminy, przedstawiciela Urzędu Gminy, przedstawiciela Ośrodka Doradztwa Rolniczego oraz Izby Rolniczej. Te komisje oszacowały troszeczkę inaczej niż aplikacja w wielu miejscach, ale przy poprzednim sposobie liczenia, one były tam pomniejszane z uwagi na to, że wyniki są jakie są. W czasie rozmów z minister Gembicką podnieśliśmy właśnie to, że trzeba to zmienić. Pani minister zaproponowała, aby wyniki podane przez aplikację były zsumowane z tym co podawała komisja i dzielone przez 2, czyli wyciągnięcie średniej ważonej. One też będą nieprawdziwe, ale zbliżone do prawdy, więc w jakiś sposób pomoże nam to. Problemem jest też to, że na przyszły rok nie mamy kwoty de minimis, więc te gospodarstwa, które nie przekroczą 30%, mimo niedziałającej aplikacji, miały straty większe, pomocy praktycznie nie dostaną.